Teneryfa - miejsce, na które zdecydowałam się odwiedzić razem z przyjaciółmi, z którymi spędziłam przez rok większość mojego czasu - w pracy. Gdyby nie oni, nigdy nie odważyłabym się na tę wyprawę :). Wyprawę, na który zdecydowaliśmy się bardzo szybko -taki spontan, który uwielbiam :)
W ciągu kilku dni sprawdziłam na co zwrócić szczególna uwagę w tej części Wysp Kanaryjskich. Przede wszystkim dowiedziałam się, że Teneryfa to wyspa na Oceanie Atlantyckim, która należy do Hiszpanii, ale geograficznie leży na północy Afryki - jakieś 300 km od jej wybrzeży (Maroko i Sahara Zachodnia). Jest to część Makaronezji, do której należą Azory, Madera, Wyspy Kanaryjskie, Wsypy Zielonego Przylądka oraz Wyspy Selvagens.
Oprócz Teneryfy,w skład Wysp Kanaryjskich zalicza się Fuerteventura, Gran Canaria, lanzarote, El Hierro, La Palma, La Gomera oraz mniejsze wyspy Alegranza, Graciosa, Montana Clara, Lobos, Roque del Este i Roque del Oeste. Tyle jeśli chodzi o rzeczy rodem z Wikipedii, ale nie byłabym sobą, gdybym tego nie podała :)
A teraz, najważniejsze.
Pierwszego dnia po przybyciu zostaliśmy w hotelu, aby odpocząć po podróży samolotem (lot z Dublina do
Port lotniczy Aeropuerto de Tenerife Sur) Mimo, że hotel mieliśmy All Inclusive, to nie siedzieliśmy plackiem przy hotelowych basenach z plastikowymi kubeczkami z alkoholem w rękach ;)
Teneryfa to przepiękna wyspa, a do jej zwiedzania potrzebujemy samochód! Dlatego w miejscowej wypożyczalni wypożyczyliśmy auto, które nie dużo pali, ma klimatyzację i wygodnie się nim jedzie w piątkę. Po czym wyruszyliśmy w podróż dookoła Teneryfy, którą rozpoczęliśmy od najważniejszego punktu na mapie Teneryfy - Wulkanu Teide, który jest widoczny niemal z każdego miejsca na wyspie! Co ciekawe wulkan jest nadal aktywny i jest on najwyższym szczytem Hiszpanii - 3718 m. n.p.m., więc jest to na mapie Korony Europy :)
Droga do Parku, w którym znajduje się wulkan wyglądała jak krajobraz księżycowy! Ani kawałka normalnej ziemi :) Poza tym jest to droga kręta i "pod górkę" ale zapewnia niesamowite widoki!
Gdy dotarliśmy na miejsce, zostawiliśmy auto na parkingu, a następnie ruszyliśmy do stacji kolejki linowej El Teleférico del Teide, którą wyjechaliśmy na wulkan. Tego dnia mieliśmy szczęście, że udało nam się być na wulkanie. Dzień wcześniej kolejka była zamknięta ze względu na duże podmuchy wiatru, które niestety bardzo często psuja szyki ciekawym turystom. Na wulkan można ruszyć pieszo. Jednak jest to już bardziej skomplikowana wyprawa, na którą trzeba się przygotować i na którą trzeba poświęcić więcej czasu. My niestety wybraliśmy łatwiejszą opcję, z błahego powodu - brak czasu. Cały Park jest ogromny i warto wybrać się na trekking po nim.
Kolejka kursuje co 10 minut, ale ze względu na dużą liczbę zainteresowanych trzeba odczekać na swoją porę. Najlepiej wybrać się tam wczesnym rankiem.
Widoki z góry na kolejkę
Szczyt wulkanu
Widok na sąsiednią wyspę..
Kolejką dostaliśmy się niemal pod sam wierzchołek wulkanu, na wysokość 3555 m.n.p.m. (mój rekord jeśli chodzi o szczyty;). Sam wierzchołek nie jest dostępny dla przeciętnych turystów. Aby dostać się na sam szczyt trzeba się wcześniej zapisać do grupy, która wyrusza z przewodnikiem. Należy się też odpowiednio zaopatrzyć w sprzęt i ubranie. My, niestety, byliśmy zwykłymi turystami, którzy na dodatek nie ubrali się odpowiednio... Prawdę mówiąc, nie polecam ubierać się w sandałki, klapki, i bluzeczki na ramiączkach. Wysokość jednak sama mówi za siebie...
Mimo, że troszkę zmarzliśmy, to wycieczka się udała! Jest to miejsce, które na 100% odwiedziłabym po raz kolejny. Na ten moment, szykowałabym raczej wycieczkę bardziej trekkingową, aby móc dłużej cieszyć się widokami i cała roślinnością na terenie parku.
Po nacieszeniu się widokami, do auta wróciliśmy również kolejką. Kolejnym punktem na mapie tego dnia był jeszcze wąwóz Masca! Jednak nie udało nam się przejść wąwozu. Wąwóz zwiedzaliśmy jadąc autem krętymi i wąskimi drogami!
Droga w chmurach :)
Na zwiedzanie wąwozu - punkt startowy w miasteczku Masca, trzeba sobie zarezerwować ok 3 godzin i należy się odpowiednio ubrać. Tutaj znów klapeczki odpadają. Woda plus jedzenie to również podstawowy ekwipunek. Powrót tą samą drogą pod górkę ... bądź wodną taksówką.
My wybraliśmy opcję z samochodu, która wcale nie jest najgorsza, biorąc pod uwagę, że wycieczka była połączona ze zwiedzaniem wulkanu.
Te dwa miejsca: Wulkan i Wąwóz Masca są prawdziwą wizytówką wyspy. Jest to kwintesencja krajobrazu tej części Wysp Kanaryjskich. Ja z całą pewnością kiedyś tu powrócę, żeby dokładniej zobaczyć te dwa miejsca :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz